Podróże z Michałem (cz.10)
Poranek w Tokaju rozpoczęliśmy od spaceru po pobliskich uliczkach. Chyba co drugi sklep to sklep z winami produkowanymi tutaj na miejscu. Zaopatrzywszy się na wieczór ten, oraz wszystkie kolejne w jesiennej już wkrótce Polsce, ruszyliśmy do Sarospatak (nazwa oznacza szary, błotny potok i jest z języka Słowian), gdzie mamy zatrzymać się przez dwa kolejne dni.
O mieście, w którym jestem już chyba po raz czwarty, więcej opowiem w następnym materiale, ponieważ w dniu dzisiejszym w zasadzie nie zwiedzaliśmy, a cieszyliśmy się znajdującymi się tutaj źródłami termalnymi, gdzie za około 95 zł moja pięcioosobowa rodzina mogła się przez cały dzień cieszyć gorącą wodą (dochodzą do 36 stopni) w dziewięciu basenach. Pomimo znacznej ilości gości bawiliśmy się wybornie.
Wieczór zakończyliśmy godnie, bo krótką wycieczką do centrum miasteczka, aby zobaczyć pięknie iluminowany zamek należący niegdyś do księcia Franciszka Rakoczego, węgierskiego bohatera narodowego, walczącego o wolne Węgry od okupacji Habsburgów.