Gospodarka i społeczeństwo

Dieta all inclusive

Lato, w naszej strefie geograficznej, to najpiękniejsza i najbardziej obfita w świeże owoce i warzywa pora roku. Poza tym, mamy dłuższe dni, ciepłe wieczory, mamy więcej słońca a co za tym idzie więcej energii i chęci zmiany wszystkiego, często właśnie diety… Trzeba przyznać, że to właśnie lato jest najlepszą porą aby przejść, np. na dietę redukcyjną, bez większych wyrzeczeń i ograniczeń w jedzeniu dobrych rzeczy. Chociaż i w tym czasie, powinniśmy pamiętać o kilku zagrożeniach, które mogą przyczynić się do naszego niezadowolenia z osiąganych spadkach na wadze…

No tak, ale co zrobić jak dobrze Ci idzie, chudniesz, a tu zbliża się termin wyjazdu z opcją all inclusive…? Zatem potrzebujemy kilku złotych (albo żelaznych, jak kto woli) zasad, którymi będziemy kierować się na naszym wyjeździe.

Pierwsza, to taka, że pijemy tylko wodę – egzotyczne soki i słodkie napoje to największa pułapka na wczasach all inclusive. W hotelach czy dużych kompleksach wypoczynkowych, rzadko serwuje się świeżo wyciśnięte, naturalne soki. W większości przypadków dostajemy dosłodzone, bardzo kaloryczne napoje, które nie są sprzymierzeńcem naszej sylwetki. Zatem zrezygnujmy z mrożonych kaw ze słodkimi syropami oraz z gazowanych napojów czy mrożonych koktajli. Woda z cytryną zawsze nas uratuje i pozbawi wyrzutów sumienia, tak niepotrzebnych na wymarzonym urlopie.

Druga to jedz regularnie, tak jak do tej pory, 4-5 posiłków dziennie, w swoich godzinach, co z opcją all inclusive nie powinno być trudne – mamy 3 główne posiłki i dwie przekąski w formie bufetu. Na wakacjach nadal obowiązuje zasada, że śniadanie to najważniejszy posiłek naszego dnia. Spokojnie, bez pospiechu wybierz rodzaj śniadania, które chcesz zjeść – może być na słono lub na słodko – nie ma opcji, tak i tak.

Wybieraj małe talerze i przy obiedzie dziel na trzy części. Przede wszystkim warzywa – gotowane, surowe albo grillowane. Nie gotowe sałatki czy surówki, bo te zapewne są z majonezem albo gotowym dressingiem, które dodadzą nam zbędnych kalorii. Sami skomponujmy sobie coś, np. z dodatkiem dobrej oliwy. Kolejny składnik na talerzu to białko – ryby, mięsa, najlepiej grillowane albo gotowane lub rośliny strączkowe. Oczywiście, możecie się skusić na tłustsze mięso, ale wtedy pamiętajcie o dłuższym spacerze czy pływaniu. Trzecia część talerza to oczywiście nasze ukochane (moje) węglowodany – czyli ziemniaki (gotowane, pieczone, frytki sobie odpuście), kasze, makarony (pełnoziarniste ma się rozumieć), ryż czy wreszcie chleb pełnoziarnisty.

A co z zupami? Przecież tak je uwielbiamy… Te podawane w hotelach, nawet nasze (moje na pewno) ukochane zupy krem, wbrew pozorom mogą być wysokokaloryczne z powodu dodanej do nich śmietanki, oleju czy masła. Często również będą przygotowane na kostkach rosołowych i doprawione cukrem lub nawet glutaminianem sodu. Podobną pułapkę kaloryczną stanowią wszelkiego rodzaju sosy. Z nich musimy zrezygnować.

Kolejna zasada wiąże się z chęcią posmakowania czegoś nowego, czyli regionalne przysmaki w diecie. W hotelach oczywiście serwowane są najróżniejsze, regionalne przysmaki, zazwyczaj jako deser do głównego posiłku, często w wyporcjowanych naczyniach. Możemy sobie założyć, że zjemy taki deser do obiadu, ale pod warunkiem, że wliczymy go, jako osobny posiłek. Będąc w Turcji spokojnie można zjeść kwadracik baklavy, czy kawałek tulumby pod warunkiem, że potraktujemy je, jako dodatkowy posiłek. Kolejną opcją są podwieczorki – jednego dnia możemy zjeść owoce, kolejnego lody (sorbety), trzeciego regionalny deser, ale w ilości mieszczącej się w naszej jednej dłoni.

Należy pamiętać, że desery typu baklava, tulumba czy tiramisu są bardzo tłuste, więc jedząc takie regionalne cuda skupiajmy się na smaku i nie jedzmy ich na ilość, ale na jakość, czyli po kawałku. Można wszystkiego spróbować, każdej regionalnej potrawy, jednak bardzo ważny jest tu umiar i porcja dania. My nie tyjemy w kilka dni i podobnie, nie chudniemy z dnia na dzień. Nasze odchudzanie to proces (dla niektórych nawet walka z samym sobą) i co najistotniejsze, trwała zmiana nawyków, nad którymi warto pracować nawet w wakacje…

A co z alkoholem na wakacjach? Należy pamiętać, że 1 g alkoholu dostarcza 7 kcal i praktycznie żadnych wartości odżywczych, jednak wielu z nas nie wyobraża sobie bez niego urlopu. Moja rada jest taka, aby wybierać alkohol bez sztucznych syropów, napojów czy innych zbędnych dodatków, dlatego najlepszym wyborem będzie wino. Możemy założyć, że lampkę wina wypijemy do obiadu i dodatkowo jeszcze jedną do kolacji. Większa ilość alkoholu spożywanego regularnie przez czas wypoczynku może przyczynić się do wzrostu wagi. Ciągłe sączenie kolorowych drinków to prosta droga do tego, aby zniweczyć cały nasz wysiłek sprzed wyjazdu…

Latem, im wyższe temperatury, tym większą mamy ochotę by wejść do lodówki, a nie wyjmować z niej pożywienie. Ale przypominamy, że mimo wysokich temperatur, organizm potrzebuje energii z pożywienia i lepiej nie doprowadzać go do stanu wilczego głodu. Wtedy właśnie może okazać się, że zamiast lekkiej sałatki, szykujemy sobie solidną porcje mięsa w sosie serowym….Stop. Dania zawierające sery pleśniowe, śmietanę czy mięsne wywary nie są zbyt dobrym pomysłem podczas upału. Obciążają nasz organizm, który i tak z trudem radzi sobie z upałami, powodując wzdęcia, zgagę i uczucie pełności. Również latem bądźmy systematyczni w naszym jedzeniu, regularnie spożywajmy posiłki, aby ustrzec się przed dyskomfortem – w końcu jesteśmy na wakacjach….

I najważniejsze…nie zapominajmy, że wakacje to nasz czas, czas aby się zrelaksować, odpocząć oraz zadbać o siebie. Dlatego, jeśli nie czujemy głodu, nie jedzmy na siłę. Na pewno tu, na naszym wyczekanym urlopie jest sporo innych atrakcji, które zajmą nasz czas i myśli, więc wykorzystajmy to. Cieszmy się latem, słońcem i dobrym zdrowiem.

Agnieszka Kisielewska – Żuławnik
dietetyk

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *