Gospodarka i społeczeństwo

Zapomniana rocznica

Miesiąc styczeń w planie historycznych rocznic bywa kojarzony z Powstaniem Styczniowym z 1863 roku – wydarzeniem ważnym i współtworzącym polską pamięć narodową. Ja jednak chciałbym nawiązać do innego wydarzenia, jeszcze istotniejszego dla Polaków, a w ostatnich latach często pomijanego.

Jesienią 1944 roku polskie społeczeństwo było wyczerpane pięcioletnią okupacją. Styczeń 1945 roku przyniósł nową ofensywę wojsk polskich i radzieckich. Choć niemieckie oddziały wycofywały się w popłochu, władze okupacyjne zdążyły jeszcze wymordować setki Polaków. Przykładowo, od 17 do 19 stycznia zastrzelono 300 więźniów w lasach koło Płocka, w kamienicy przy ul. Sienkiewicza 8 zamordowano 79 osób, a w okolicach Płońska rozstrzelano około 95 ludzi.

Ziemia płocka, wymęczona egzekucjami, wysiedleniami i zsyłkami, w napięciu wyczekiwała końca gehenny. Nie oczekiwano jednak z radością nadejścia Sowietów czy polskich komunistów. Nie czekano na prześladowania PSL-u, na cenzurę, na skrytobójcze akcje wobec opozycji, ani na represje wobec ludzi myślących inaczej. Oczekiwano nadziei, na to, że wychodząc rano z domu, człowiek nie zostanie ot tak zastrzelony przez Niemca. Czekano na czas, kiedy bycie Polakiem przestanie być powodem do winy, a powrót z pracy nie będzie oznaczał ryzyka wysłania na roboty do Niemiec lub do obozu koncentracyjnego.

Czy ludzie zdawali sobie sprawę, jak może wyglądać ich życie w nowej Polsce Ludowej, zarządzanej przez osoby namaszczone w Moskwie? Część z pewnością rozumiała, co nadchodzi – docierały bowiem wieści z terenów już wyzwolonych przez Sowietów. Wiedziano o odbudowie szkolnictwa i reformie rolnej, ale także o aresztowaniach członków Armii Krajowej oraz wszystkich, którzy nie witali nowej władzy wystarczająco entuzjastycznie. Jak pisał T. Kurpiewski w latach 60. w Notatkach Płockich: „Od jesieni 1944 roku Płock z nadzieją wyczekiwał huku armat od wschodu. Miał on oznaczać bliski kres obaw przed lochami gestapo, a może i powrót najbliższych z hitlerowskich obozów śmierci…”

Uważam, że my, Polacy, mamy problem z tak zwanym „wyzwoleniem” przez Sowietów w 1945 roku. Z jednej strony cieszymy się, że system hitlerowski, który nie dawał nam jako Polakom prawa do życia, upadł pod czołgami zwycięskiej Armii Radzieckiej. Z drugiej strony żyjemy w cieniu traumy, jaką przyniosło owo wyzwolenie, oznaczające 40 lat kolejnej niewoli.

Jak pisał J. Szczepański w wierszu Czerwona zaraza:
Czekamy ciebie, czerwona zarazo,
byś wybawiła nas od czarnej śmierci,
byś nam kraj przedtem rozdarwszy na ćwierci,
była zbawieniem witanym z odrazą.

Czy zatem powinniśmy świętować rocznicę „wyzwolenia” z 1945 roku? Sądzę, że tak – ale jako wyzwolenie spod barbarzyństwa niemieckiego. Świętujemy kres tamtego piekła, lecz nie tak jak przed 1989 rokiem jako święto wdzięczności dla ZSRR. Czy to ma oznaczać brak szacunku dla tych spośród sowieckich żołnierzy, którzy zginęli, walcząc z Niemcami? Nie. Pamiętamy o nich – zapalmy znicz na ich grobach, ale nie składajmy kwiatów na pomnikach „wyzwolenia”, które okazało się początkiem nowego czasu niewoli.

dr Michał Karol Korwin-Szymanowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *