Idzie odwilż. Czy to oznacza powódź?
Wszystko wskazuje na to, że najbliższe dni przyniosą spore ocieplenie, a co za tym idzie odwilż. Po ostatnich mrozach, opadach śniegu odwilż może doprowadzić do wezbrania rzek. Dla wielu nadwiślańskich gmin, w tym dla Płocka oznacza to zagrożenie powodzią. Synoptycy zapowiadają, że najbliższe dni to temperatury powyżej zera i to sporo. W Płocku oraz siedmiu gminach powiatu wciąż obowiązuje alarm przeciwpowodziowy.
Poziom wody na wodowskazach waha się, nadal przekroczone są stany alarmowe i ostrzegawcze. Dziś o 18.00 wodowskazy na Grabówce wskazywały 347 cm, na PKN Orlen – 771 cm, na bramie p.pow. – 350 cm, Borowiczki – 378 cm, w Wyszogrodzie – 588 cm i w Kępie Polskiej – 503 cm.
Dziś od rana z zatorem jaki utworzył się na Wiśle, mierzy ok. 60 km walczyło osiem lodołamaczy. Dotarły do czoła zatoru w Woli Brwileńskiej.
Później praca koncentrowała się na udrożnieniu i poszerzenia rynny na odcinku Dobrzyń – Wola Brwileńska i zapewnienia sprawnego odprowadzenia kry. Udało się wydłużyć rynnę o 6 km, czyli aż do rejonu zabitek. O 18.00 lodołamacze wróciły do portu przy SW Włocławek
– informują Wody Polskie.
Andrzej Nowakowski prezydent Płocka w rozmowie z Portalsamorzadowy.pl powiedział, że obawia się nadchodzącej odwilży.
Cały czas poziom wody w Płocku na wodowskazach przekracza stany alarmowe. Cały czas mamy do czynienia z zatorami na poziomie Brwilna i Popłacina, które uniemożliwiają zajście wody, jaka nagromadziła się w nurcie rzeki od Płocka do Kępy Polskiej, Wyszogrodu i Modlina. Jeśli przyjdzie gwałtowne ocieplenie od południa i poziom wody będzie gwałtownie rósł, a zatory nie zostaną rozbite przez lodołamacze, zaistnieje poważne zagrożenie powodziowe. Stąd moja determinacja od kilku tygodni o jak najszybsze uruchomienie akcji lodołamania. Cieszę się, że w końcu została uruchomiona, ale cały czas czekamy na lodołamacze w Płocku
zaznaczył prezydent Płocka.
Osobną kwestią jest kwestia terenów, gdzie lodołamacze nie dotrą, bo są zbyt płytkie – powyżej Płocka w stronę Kępy Polskiej i Wyszogrodu. To, zdaniem prezydenta Płocka, efekt braku lub zbyt małego pogłębiania Wisły na tym odcinku w ostatnich latach.
Przypomnijmy, na początku lutego z ul. Gmury, najniżej położonej ulicy w Płocku, gdzie doszło do podtopień, ewakuowano ponad 100 mieszkańców. Część z nich już wróciła do swoich domów, część nadal przebywa w bursie lub u najbliższych.