SLD odkrywa wyborcze karty
Spotkanie z Moniką Jaruzelską było okazją do zaprezentowania pierwszych nazwisk, jakie już wkrótce pojawią się na listach wyborczych do rady miasta. Z list SLD zdecydowały się osoby, które dziś kojarzymy raczej z kulturą. To Krzysztof Blinkiewicz, prowadzi kawiarnio-księgarnię Czerwony Atrament, a także Radosław Lewandowski, znany płocki pisarz. – To jest pierwszy sygnał, że SLD jest gotowy do wyborów samorządowych i niespodzianki będą się wciąż pojawiać – zapowiedziała Litosława Koper, szefowa płockiego SLD.
Radosław Lewandowski odpowiadając na pytanie o powody startu w wyborach samorządowych sparafrazował fragment wiersza jeńca obozu w Dachau podczas II wojny światowej. – Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem. Kiedy przyszli po polityków, nie protestowałem. Nie byłem przecież politykiem. Kiedy przyszli po przedsiębiorców, nie protestowałem. Nie byłem przecież przedsiębiorcą. (…) Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było.
– Znamy się z Czerwonego Atramentu, z mojej wcześniejszej pracy w płockich mediach albo z pracy na rzecz Stowarzyszenia Inicjatyw Twórczych Uhuru Culture. Jest to naturalna kolej rzeczy, że gdzieś pojawił się pomysł o stracie w wyborach […] Mamy masę pomysłów, nie wszystko się udaje. Wiele rzeczy próbowaliśmy zmieniać w ramach partii Razem, której jestem członkiem. – tłumaczył swoją decyzję Krzysztof Blinkiewicz.