Michał w Rzymie: Rzym, przytłoczeni – zachwyceni – zasmuceni? [cz.3]
” Wszyscy zdajemy sobie sprawę ile dla państwa trud nasz waży, Dzięki któremu staną gmachy, co świat zadziwią swym ogromem: Place, ulice, proste drogi, łuki tryumfalne dla cesarzy, Porty, świątynie i posągi, gospody i publiczne domy. W nich nasza cząstka trudów tłumu – duma, co przetrwa wieki całe. I stąd czerpiemy swoją siłę, choć po nas nie zostanie znaku. Lojalni i do końca wierni będziemy marmur kuli dalej.” J. Kaczmarski, Meldunek.
Moje rzymskie opowieści nie mają na celu stworzenia syntetycznego przewodnika po Rzymie. Przewodniki takie powstawały, powstają i będą powstawać. To bardziej nostalgiczna opowieść, w której chcę się podzielić swoimi refleksjami, emocjami; tym, co mnie zachwyciło, co mi się spodobało, co mnie zainteresowało lub zafrapowało i zachęcić do odkrycia dla siebie tego miasta.
Czwartek, będący drugim dniem pobytu w Rzymie, postanowiłem spędzić na swobodnym spacerze po ulicach barokowego Rzymu i cieszeniu się klimatem tego miasta, jego poznawaniu i próbie usłyszenia bicia jego serca, bo serce takie ma przecież każde prawdziwe miasto.
Dzisiejszą przygodę rozpoczęliśmy chwilę po wschodzie słońca, aby wykorzystać poranny chłód, który w tym wypadku oznaczał 27 c. Pierwszym miejscem na dzisiejszej mapie były Schody Hiszpańskie, z których rozpościera się panorama na część Rzymu. Same schody nie zrobiły na mnie tak dużego wrażenia jak mogłem się spodziewać na podstawie relacji innych osób. Tym, co mnie zaskoczyło, były liczne śmieci leżące na ulicach, w tym na samych Schodach. Przyzwyczajony do polskich miast co i raz przeżywałem zaskoczenie tym, jak brudnym miastem jest Rzym.
Spod Schodów Hiszpańskich udaliśmy się się w kierunku fontanny Di Trevi, która zalana porannym słońcem wyglądała przepięknie. Wczesna godzina umożliwiła cieszenie się kunsztowną rzeźbiarską kompozycją bez tłumów ludzi, którzy pojawiają się w późniejszych godzinach. Spod fontanny, spacerując urokliwymi uliczkami Rzymu, dotarłem do Panteonu, dawnej świątyni rzymskiej, w której obecnie jest kościół, a następnie na plac Navona z olbrzymim kościołem Świętej Agnieszki oraz kolejnymi pięknymi fontannami. Po drodze widziałem liczne przepiękne świątynie (w Rzymie jest ich około 900!), z których szczególnie spodobała mi się ta poświęcona Świętemu Ignacemu Loyoli. Potem było jeszcze Campo di Fiori i wiele innych wspaniałych budowli (także całkiem niezła pizza).
Jednak największe wrażenie zrobiły na mnie zabytki związane ze starożytnością: Kolumna Marka Aureliusza znajdująca się na placu Collona oraz resztki świątyni Hadriana, wkomponowane w późniejszy budynek. Panteon, kolumna Marka Aureliusza, a wczoraj dawne mury, brama ostyjska, piramida, to zabytki związane ze starożytnym Rzymem wplecione pomiędzy barokową perłę, jaką niewątpliwie jest Rzym. Przytłaczają mnie one swoim rozmachem i ogromem, tak jak barok rzymski przytłacza swym nadmiarem w doskonałości. To wszystko przypominało mi zacytowany we wstępie wiersz “Meldunek” Jacka Kaczmarskiego, który w poetycki sposób oddaje i wyjaśnia tajemnicę związaną z trwałością tego miasta. Wracając do hotelu, zaśmieconą ulicą, pełną koczujących bezdomnych, przy zamku Świętego Anioła będącym dawnym mauzoleum cesarza Hadriana, mląłem w ustach jak przekleństwo sentencję: sic travis gloria mundi (Tak przemija chwała świata).