Palił czym się dało. Być może sprawa będzie miała swój finał w sądzie
“Ciemny, gęsty dym z komina, zadymiona cała ulica, smród aż zbiera na wymioty” – takiej treści zgłoszenie otrzymał dyżurny straży miejskiej. Pod wskazany adres na osiedle Borowiczki skierowany został patrol.
Po przybyciu na miejsce, funkcjonariusze poinformowali właściciela posesji o przyczynie interwencji, podali podstawę prawną i poprosili o umożliwienie skontrolowania kotłowni. Ten jednak stwierdził, że strażników do kotłowni nie wpuści. Dlaczego? Bo on ma piec węglowy i nie widzi potrzeby przeprowadzenia takiej kontroli. 67-latka, od razu poinformowano, że uniemożliwianie lub utrudnianie kontroli w zakresie ochrony środowiska osobom uprawnionym lub im pomagającym – zgodnie z art. 225 par. 1 Kodeksu karnego – jest zagrożone karą do trzech lat więzienia i, że funkcjonariusze będą zmuszeni wezwać patrol Policji. Na co właściciel posesji z uśmiechem na twarzy stwierdził, że on policji też nie wpuści do kotłowni, bo przed chwilą dołożył do pieca, a czym on ma palić to wie dobrze. Nikt nie będzie go pouczał.
mówi Jolanta Głowacka rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Płocku
W trakcie, gdy oczekiwano na przyjazd policji właściciel niespodziewanie złożył strażnikom propozycję “nie do odrzucenia”.
Poprosił, aby wrócili na kontrolę za trzy dni, to on do tego czasu, jak to określił – „ogarnie piec”.
dodaje Głowacka
Po przyjeździe policjantów, 67-latek oznajmił mundurowym, że on nie ma kluczy do kotłowni i garażu, który komuś dzierżawi, a w którym, też znajduje się piec. Mężczyzna starał się za wszelką cenę nie dopuścić do kontroli.
Po kilkunastu minutach gorącej dyskusji udało się wreszcie wejść rejonowym do kotłowni. I od razu zagadka, utrudniania przeprowadzenia kontroli sama się rozwiązała. Otóż w kotłowni znajdował się piec na paliwo stałe, a obok niego oprócz węgla, leżał papier pokryty farbą drukarska, stare kartony, płyty wiórowe, płyty meblowe. A ścianki i drzwiczki pieca oblepione były jakąś substancją oleistą. Strażnicy sprawdzili również wilgotność drewna. Niestety urządzenie pokazało przekroczenie dopuszczalnej normy. Wynika z tego, że właściciel palił również mokrym drewnem. Niedaleko pieca stało także wiadro z zużytym olejem silnikowym.
mówi rzeczniczka Straży Miejskiej
Rejonowi podjęli decyzje o pobraniu próbki popiołu do kontroli. Dzieje się tak w sytuacjach, kiedy strażnicy mają wątpliwości co do rodzaju paliwa spalanego w piecu. Popiół jest pobierany nie tylko z popielnika, ale również zdejmowany ze ścian pieca. Do laboratorium próbki trafiają w zaplombowanych pojemnikach. Jeśli podejrzenia się potwierdzą, Straż Miejska nałoży na właściciela pobranej próby mandat. Wynik badań będzie również dowodem w sprawie, jeśli trafi ona do sądu. Wtedy mieszkańcowi grozi kara grzywny do 5000 zł, a nawet pokrycie kosztów sądowych.