Związek nieformalny, problemy bardzo formalne, czyli prezenty w konkubinacie
Miłość przychodzi i odchodzi, a prezenty zostają. Dopóki związek trwa, nikt nie zawraca sobie głowy paragrafami. Ale kiedy się kończy – czasem dramatycznie – pojawia się pokusa: odzyskać, ile się da! I wtedy do drzwi puka listonosz z wezwaniem do zwrotu.
Polacy coraz częściej żyją w związkach nieformalnych. Żadnych obrączek, wspólnych nazwisk– za to dużo uczuć, planów i… transferów majątkowych. A gdy relacja się kończy, bywa, że jedno z byłych partnerów odkrywa w sobie nagłe powołanie do księgowości. „Przecież to była pożyczka.”, „To był tylko sprzęt do wspólnego mieszkania.”, „Dałem jej 4 tysiące, ale to nie była darowizna, tylko chwilowe wsparcie.” No i zaczyna się: pisma przedsądowe, wezwania do zwrotu, czasem nawet sprawy cywilne. Zaskakujące? Może. Nietypowe? Coraz mniej.
Co prawo mówi o prezentach „z miłości”?
Doktryna i orzecznictwo nie są jednoznaczne. Polskie prawo nie przewiduje procedury rozliczenia konkubinatu. Zna natomiast instytucję darowizny i wie, że darczyńca może coś komuś przekazać za darmo – bez oczekiwania zwrotu. A takie przekazania, jeśli nie towarzyszy im żadna umowa, dokument czy lista zakupów, domyślnie traktuje się właśnie jako darowiznę. Zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z bliską relacją – jak konkubinat. Sądy coraz częściej stoją na stanowisku, że wręczanie prezentów w związku (czy to drogiej biżuterii, czy przelewu na naprawę auta) to zwyczajny wyraz uczuć – nie transakcja handlowa.
Z orzeczeń sądów powszechnych wynika, iż „żądanie zwrotu prezentów po rozpadzie relacji partnerskiej może być sprzeczne z zasadami współżycia społecznego”. Czyli po ludzku: może i można próbować odzyskać ruchomości, ale nie zawsze wypada.
Czy wszystkie przesunięcia majątkowe pomiędzy partnerami będą stanowiły darowiznę?
Jasne, że nie! Zdarzają się bowiem sytuacje graniczne. Na przykład:
- partner przekazuje duże środki na zakup nieruchomości, która ma służyć do założenia wspólnej rodziny do czego w związku z rozstaniem nie dochodzi,
- jedna ze stron inwestuje znaczne kwoty w rozwój działalności gospodarczej drugiej – bez umowy, ale z intencją „zbudujemy to razem”,
- pieniądze przekazane są „na chwilę”, z ustną obietnicą zwrotu.
W takich przypadkach sądy niejednokrotnie sięgają po instytucję bezpodstawnego wzbogacenia. Jeśli ktoś realnie się wzbogacił kosztem drugiej osoby – i nie ma ku temu podstawy prawnej – może pojawić się obowiązek zwrotu. Ale uwaga: trzeba to udowodnić. I to solidnie.
A co z „pożyczkami”?
Często po rozstaniu jeden z partnerów sięga po magiczne słowo – „pożyczka”. Problem w tym, że zgodnie z kodeksem cywilnym, każda pożyczka powyżej tysiąca złotych powinna być zawarta w formie dokumentowej. A więc choćby SMS-em, e-mailem, potwierdzeniem przelewu z tytułem „pożyczka”. Inaczej sąd – zgodnie z przepisami – może odmówić przesłuchania świadków i potraktować roszczenie jako nieudowodnione.
Czyli: jeśli ktoś pożyczył 3 tys. zł, nie ma na to żadnej formy potwierdzenia, a po trzech latach wraca z żądaniem zwrotu… ma spory problem.
Jak więc widać, rozliczenie przesunięć majątkowych po zakończeniu konkubinatu nie jest tak łatwe i oczywiste jak mogłoby się wydawać. W trakcie trwania związku żaden z partnerów nie zakłada przecież, że może się on za chwilę skończyć. Warto więc od samego początku kierować się trzema zasadami:
– jeśli coś darujesz, miej świadomość, że tego nie odzyskasz,
– jeśli pożyczasz, miej na to dowód,
– jeśli robisz coś „na słowo”, licz się z tym, że przed sądem samo słowo może nie wystarczyć.
A co jeśli już jesteś w sytuacji, w której listonosz przyniósł żądanie zwrotu licznych ruchomości, które przekazał Ci były partner w trakcie trwania związku? Zachowaj spokój i zastanów się nad skorzystaniem z pomocy doświadczonego adwokata.
Adwokat Magdalena Rosiak
Mediator sądowy
Płock, ul. Sienkiewicza 67 lok. 3
669 996 637 | 507 177 989