Bodzanów

Spłonął dom pięcioosobowej rodziny. Potrzebna pomoc

Kochani, zwracamy się do Was z ogromną prośbą o wsparcie dla Kingi, Daniela i ich trójki małych dzieci, którzy w jednej chwili stracili wszystko – tak swój wpis zaczynają pracownicy MGOPS Bodzanów.

Pożar zniszczył ich dom. W mgnieniu oka zniknęło to, co budowali latami. Na szczęście wszyscy ocaleli, ale teraz stoją przed ogromnym wyzwaniem, jak zacząć wszystko od nowa.

Nie mogę spać po tamtej nocy, ale też nie mogę zasnąć po słowach Henia dzisiejsze nocy, który wycisnął mnie jak cytrynę. „Tato, czy my jeszcze będziemy mieli dom?” Henio zapytał nas po kąpieli już na łóżku. Patrzył na nas poważnie, z tą dziecięcą szczerością, która potrafi przebić się przez wszystkie warstwy milczenia i udawanej siły. „Czy my wrócimy do naszego domu?” – zapytał jeszcze raz, ciszej, jakby sam bał się usłyszeć odpowiedź. Zamarłem wraz z Kingą która karmiła Józia. Poczułem, jak coś we mnie pęka. Jakby te słowa przebiły tamę, którą budowałem od dni, od tygodni – od tamtej nocy, gdy patrzyliśmy, jak nasz dom znika w płomieniach. Tamta noc wróciła do mnie jak koszmar. Syreny. Zapach dymu, który wciąż czuję czasem, choć wszystko już wyprane, choć jesteśmy gdzie indziej. Ale te słowa… te dwa pytania Henia… Wziąłem go w ramiona i pozwoliłem sobie płakać. Tak po prostu. Bez wstydu. Nie da się być silnym zawsze. A czasem największą siłą jest to, że przyznajesz się do bólu. Do straty. „Tak, synku…” – wyszeptałem. „Jeszcze będziemy mieli dom. Nie taki jak tamten, ale nasz. Zbudujemy go znowu – z miłości, ze wspomnień, z nadziei. I wrócimy. Do siebie.” Bo dom to nie tylko cegły. Dom to miejsce, gdzie jesteśmy razem. Gdzie Henio ma swoje ukochane misie, gdzie śpi z głową na moim ramieniu, gdzie śmieje się głośno i bez lęku. Tamten dom spłonął – ale nasza rodzina przetrwała. I dopóki jesteśmy razem, wszystko da się odbudować. Krok po kroku. Cegła po cegle. Dzień po dniu – mówi pan Daniel

Kinga i Daniel to dobrzy, serdeczni ludzie, którzy zawsze potrafią nieść pomoc innym. Dziś to oni potrzebują naszej pomocy – piszą dalej pracownicy MGOPS

Każda wpłata — nawet najmniejsza — to krok ku normalności, i zapewnienie bezpieczeństwa ich dzieci.  Jeśli możesz — wesprzyj rodzinę wpłatą na konto pomocy: 67 9011 0005 0970 0547 2000 1290

Z całego serca dziękujemy za wszystkie telefony, wiadomości, dobre słowa i troskę. Nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć każdemu z osobna, choć bardzo byśmy chcieli – wciąż próbujemy dojść do siebie po tym, co wydarzyło się w nocy. Najważniejsze – chłopcom i nam nic się nie stało. Ogień został zauważony w porę. Mamy gdzie się zatrzymać – jesteśmy u rodziców Daniela. Udało się uratować ubrania i rzeczy najpotrzebniejsze do życia. Część wymaga odświeżenia, ale to naprawdę drobiazg wobec tego, co mogło się wydarzyć. Na ten moment nie wiemy jeszcze, czego dokładnie potrzebujemy. W domu wciąż nie ma prądu, z sufitów lała się woda – dopiero sprawdzamy, co uda się uratować, a co nie. Pracy przed nami naprawdę dużo… Nigdy nie przypuszczałam, że znajdziemy się w takiej sytuacji. Zawsze to ja wolałam pomagać innym, a dziś to my musimy nauczyć się przyjmować pomoc. Ta noc pokazała nam, jak kruche bywa to, co wydaje się pewne – i jak ogromną wartość ma obecność drugiego człowieka. Jeśli ktoś z Was chciałby nas wesprzeć, najbardziej pomoże nam to, co pozwoli spokojnie stanąć na nogi i powoli odbudować codzienność. Nie mamy teraz miejsca, by przechowywać rzeczy, dlatego każda inna forma wsparcia będzie dla nas ogromną pomocą – i ogromnym gestem serca. Wierzymy, że ten zły czas minie, a po burzy znów wyjdzie słońce. Wszystko, co mamy, to siebie – i to dziś najcenniejsze – dodaje pani Kinga

Niech ta historia zakończy się nowym początkiem pełnym dobra i nadziei.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *